Wczoraj obchodzono na całym świecie Dzień Ziemi. Z tej okazji Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gorzowie Wlkp. zakładała łąkę kwietną przy swej siedzibie, w czym mamy swój skromny udział. Przekazaliśmy bowiem sadzonki bylin i krzewów wyprodukowanych przez nas, m.in. mydlnicę lekarską, jastrzębiec plamisty, firletkę kwiecistą, ciemierniki cuchnące, a także sadzonki pęcherznicy kalinolistnej czy kaliny hordowiny.
Otrzymaliśmy dziś też miłe podziękowania :)
A krótki materiał-relacja z obchodów można obejrzeć tutaj:
Dzisiaj na mocy zezwolenia Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gorzowie Wielkopolskim oraz za zgodą właściciela działki, na której rósł widłak goździsty Lycopodium clavatum L., pozyskaliśmy okazy tej chronionej rośliny celem ochrony ex situ.
Ostatnie okazy tej rośliny z populacji rosnącej przy alei w byłym sołectwie Sucha w Zielonej Górze zostały dziś posadzone w Ogrodzie. Skąd ta akcja i decyzja?
W 2017 roku wypatrzyłem roślinę rosnącą na powierzchni ok. 9 m x 3 m. Niestety w okresie dwóch lat, w wyniku suszy, zarastania populacji przez podrost dębów czerwonych i robinii akacjowej oraz zasypywanie liśćmi w okresie jesienno-zimowym, doszło do załamania populacji. Doprowadziło to tę pierwotną roślinę zarodnikową, o rodowodzie starszym niż dinozaury, na skraj lokalnego wymarcia. Aby uchronić geny lokalnej populacji i podjąć się próby ich uchowania, wystąpiliśmy o właściwe zgody i tak stało się.
Czy cieszy, że roślina ta znalazła się nie tyle w kolekcji, co pod ochroną Ogrodu Botanicznego UZ? Uczucia mam mieszane, jednak z przewagą na nie. Dlaczego? Bowiem coraz więcej gatunków staje się rzadsza, coraz więcej gatunków rzadkich wymiera, a współczesne tempo tego zjawiska jest zastraszające. I niestety to my, ludzie, mamy w tym ogromny udział. Zdecydowanie wolałbym, aby widłak goździsty z Suchej rósł tam nadal. Po rozpatrzeniu za i przeciw uznałem, że pozostały dwie opcje do zaakceptowania. 1) przenieść go do pobliskiego gospodarczego lasu sosnowego. 2) zająć się jego ochroną ex situ.
Dlaczego wybrałem opcję nr 2? Ponieważ na wydzielonej powierzchni w obiekcie zamkniętym, jakim jest ogród botaniczny będzie możliwy lepszy nadzór nad rośliną i reagowanie na oznaki zamierania, choć i procesu naturalnego zamierania wykluczyć nie możemy w przyszłości. Wszystko się starzeje. Marzeniem czy też pieśnią przyszłości jest natomiast cel, jaki niesie ze sobą ochrona ex situ - namnożenie nowych okazów roślin celem ich przywrócenia mniej więcej lub idealnie w pierwotne miejsce występowania.
Mam nadzieję, że nasze starania właśnie to umożliwią.
Warto tu również wspomnieć o jeszcze jednym walorze w bonusie - widłakowate, a szczególnie widłak goździsty (czy też widłak jałowcowaty) to jedne z tych roślin, które pojawiają się w szkole, szczególnie średniej na rozszerzonej biologii. Problem w tym, że "każdy o tym mówi, nikt tego nie widział" jak z wieloma organizmami omawianymi na biologii, przyrodzie czy geografii. Wierzę, że poznawanie bezpośrednie przyrody jest tym narzędziem edukacyjnym, które ma największą rolę i szansę w nauczaniu przyrodniczym i budowaniu szacunku do przyrody. Jak się potoczą losy widłaka w OBUZ? Czas pokaże.
P.S. Warto pamiętać, że OBUZ to jedyny ogród botaniczny w Lubuskiem, tj. zarejestrowany zgodnie z wymogami ustawy o ochronie przyrody z 2004 roku. OBUZ stanowi zatem jednostkę naukową mogącą pozyskiwać gatunki chronione roślin zagrożone wymarciem celem zabezpieczenia pul genetycznych populacji, a zarazem gatunków.
----
dr Sebastian Pilichowski
Dzień dobry!
Trzeciego dnia marca obchodzimy Światowy Dzień Dzikiej Przyrody. Dlaczego akurat tego dnia? Wszystko zaczęło się w 1973 roku, gdy 3. marca podpisano dokument powszechnie znany jako CITES, czyli Konwencję Waszyngtońską (Konwencja o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem). W ten sposób większość państw świata (obecnie 183) zgodziła się co do ograniczeń i wymogów dotyczących handlu zagrożonymi gatunkami organizmów żywych. Konwencja CITES podzielona jest na trzy załączniki, w których stosuje się stopniowanie obostrzeń dotyczących wymienionych w nich gatunków.
Jest to również świetna okazja, aby uwypuklić, jak duże znaczenie ma wiedza i świadomość w kształtowaniu naszego świata, jego bogactwa przyrodniczego. My z naszej strony też staramy się wedle naszych możliwości działać na rzecz ochrony przyrody :)
Prowadzimy uprawę selerów węzłobaldachowych, których sadzonki pozyskaliśmy w 2018 roku z Ogrodu Botanicznego UAM w Poznaniu. Roślina ta jest krytycznie zagrożona w kraju, bo występuje tylko na jednym stwierdzonym stanowisku w województwie lubuskim!
Od 2016 roku Agnieszka Tokarska-Osyczka i Sebastian Pilichowski zajmują się miejskimi pomnikami przyrody. Nim dokonali dla miasta inwentaryzacji i oceny stanu zdrowotnego (miasto po połączeniu z gminą powiększyło pulę pomnikow przyrody), sami podjęli się próby ich zlokalizowania i poznania, co zwieńczyło się publikacją. W publikacji - jak się potem okazało - wystąpiło parę błędnych wskazań, co wiązało się z pewnym nieuporządkowaniem tych obiektów, a co dało też sporo wiedzy, aby sprostać wspomnianej inwentaryzacji na rzecz miasta. Od tamtej pory napisali rozdział o pomnikach przyrody w "Formy ochrony przyrody Zielonej Góry", zajmujacy dobre 3/4 książki. Dokonali również badań na temat znajomości zagadnień związanych z pomnikami przyrody w zielonogórskich szkołach różnych etapów kształcenia, co zostało zwieńczone dwiema publikacjami. Sebastian Pilichowski jest współautorem wniosku i autorem nazwy dla ustanowionego stosunkowo niedawno pomnika przyrody - "Cis August Friedrich Grempler" przy ulicy S. Moniuszki, a zarazem w styczniu br. złożył cztery wnioski o pomniki przyrody w Zielonej Górze (dwa dotyczą purpurowolistnych buków zwyczajnych, jeden dęba szypułkowego oraz ostatni dotyczy grupy czterech sosen zwyczajnych). W ubiegłym roku również po uszkodzeniu w wyniku burzy "Wiąza Wiedźmin" z Komorowa k. Gubina, Radosław Skrobania (kierownik OBUZ) i Sebastian Pilichowski udali się na miejsce zdarzenia, aby móc posłużyć radą Gminie Gubin.
W ramach działań na rzecz ochrony przyrody przygotowujemy się również do przesiedlenia widłaka goździstego (pod ochroną częściową) z byłego sołectwa Sucha w Zielonej Górze, ponieważ populacja w ciągu ostatnich trzech lat gwałtownie zamiera. Bedzie to kolejny przykład ochrony ex situ - czyli poza miejscem występowania, aby uratować lokalne okazy o własnej puli genetycznej. Uzyskaliśmy również zgodę i pozytywną opinię na pozyskanie i uprawę chronionej paproci - podrzenia żebrowca ze Słowńskiego Parku Narodowego, a Sebastian Pilichowski jest współautorem waloryzacji przyrodniczej będącej podstawą do złożenia wniosku o powołanie trzeciego w mieście zespołu przyrodniczo-krajobrazowego o nazwie "Źródliska Gęśnika" (postępowanie trwa), gdzie występują chronione gatunki i cenne siedliska, np. nasięźrzał pospolity (nie taki pospolity), listera jajowata czy kukułka szerokolistna.
Tak naprawdę jednak każda i każdy z nas może mieć realny wpływ na ochronę przyrody i środowiska. Nasze codzienne decyzje o tym świadczą. Od ograniczania zużycia mediów i stosowania tworzyw sztucznych, po rozsądny dobór sadzonych roślin (uwaga na gatunki inwazyjne!), mądre korzystanie z zasobów przyrody czy rozumienie biologicznych potrzeb innych organizmów.
SP
Dorobek naukowy pracowników:
mgr inż. arch. kraj. Agnieszka Tokarska-Osyczka (kliknij)
dr Sebastian Pilichowski (kliknij)
Październik zaczął się na dobre! W przeciwieństwie do poprzednich dwóch lat, tym razem można zaryzykować stwierdzenie, że październik jest październikiem. Nieco deszczu, nieco słońca, chłodu i ciepła. Z ostatnich dni lub tygodni ciepła korzystają jeszcze owady, wiele z nich szykuje się do zimy lub pozostawi jedynie po sobie wspomnienie i kolejne pokolenie przy pierwszych mrozach.
Rośliny zaś czynią podobnie. Znajdziemy już powszechne oznaki jesieni - przebarwiające się i opadające liście, jak i owoce - i te miękkie, i te mięsiste. Liście u nas w wielu miejscach pozostaną, aby dać schronienie zwierzętom oraz osłonić nasiona i części podziemne roślin przed chłodem zimy. Pozornym jest jednak osąd, że już po kwiatach, że wszystko przekwitło!
Od września dopiero kwitnie bowiem heptakodium chińskie, lipa Henry'ego, podobnie okres września i października to czas dla franklinii amerykańskiej, oczara amerykańskiego czy pluskwicy groniastej. Gdzieniegdzie widać powtórne kwitnienie kasztanowców białych i robinii szczeciniastej.
Cudownie prezentują się barwne owoce wśród czerwonych, żółtych, a nawet wręcz złotych liści. Niebawem niczym czerwona pochodnie zapłoną czerwienią ambrowce - chiński i amerykańskie. Różnobarwie zaprezentują się liście derenia kwiecistego odmiany 'Autumn Gold' (Jesienne Złoto), parocji perskiej 'Jodrell Bank' czy oczarów.
Pięknie przebarwi się kora klona pensylwańskiego i derenia białego, a wśród nagonasiennych swe igły stracą modrzewie, metasekwoja chińska i rosnący u nas w stawie cypryśnik błotny.
Oj, taaaak. Zapraszamy jesiennie. Oglądajmy Ogród, jak dorasta i zmienia się nie tylko porami roku, ale i latami.
Sebastian Pilichowski